Czarne chmury – konieczność nowej operacji

Po słonecznych dniach, przychodzą te pochmurne i smutne.

Ostatni rok był dla Natalki prawdziwie beztroski. Po usunięciu noszonego przez 7 miesięcy aparatu Ilizarowa, a następnie gipsu, od września 2020 r. Natalia wreszcie cieszyła się uwolnioną lewą nóżką. Co najważniejsze – obie nóżki były niemal równe. Natalka wreszcie chodziła w normalnych, nie podbitych butach, jedynie z wewnętrzną wkładką pod lewą stopą.

Wprawdzie konieczność częściowego chodzenia w ortezie oraz uczestniczenia w zajęciach rehabilitacyjnych nie wzbudzała w niej wielkiego entuzjazmu, jednak nie było to dotkliwe na tyle, aby zmącić radosne dni 6-letniej dziewczynki.

Wczoraj jednak zostaliśmy sprowadzeni na ziemię – dość niespodziewanie. Kontrola u dr Shadiego, poprzedzona wykonaniem zdjęć RTG, wykazała że stoimy przed kolejnym problemem związanym z zespołem wad, na który cierpi Natalka – deformacją stawu skokowego, spowodowaną przez nieprawidłowy wzrost i umiejscowienie kości strzałkowej.

Precyzując:

Podczas poprzedniej operacji – wydłużania nóżki za pomocą aparatu Ilizarowa, obie kości w łydce (tj. piszczelowa i strzałkowa) zostały przecięte. Kość piszczelowa została zakleszczona w aparat wydłużający, a przecięta kość strzałkowa powinna urosnąć równo z wydłużoną piszczelą. Kość strzałkowa jednak – także dotknięta hemimelią – od początku również jest ciensza i krótsza niż powinna, w związku z tym nie „nadrobiła” tyle, ile powinna. Jej dolny koniec powinien kończyć się poniżej piszczeli, z boku stawu skokowego, ale u Natalki kończy się on na równi z piszczelą, a pod spodem jest wolna przestrzeń.

Dlatego chodzenie wciąż sprawia Natalce kłopoty – nieprawidłowo ustawia stopę (chód łyżwiarza), ma niepełny zakres ruchomości w stawie skokowym, co przekłada się na całą jej sylwetkę – na zdjęciu RTG już widać nierówne ustawienie kolców biodrowych, co z kolei w prostej linii (wraz z istniejącą również koślawością stawu kolanowego) prowadzi do skrzywienia kręgosłupa.

Aby wprowadzić dolny koniec kości strzałkowej w odpowiednie miejsce – czyli ok. 1 cm niżej, w wolną przestrzeń obok stawu skokowego, doktor zaproponował przecięcie kości piszczelowej i usunięcie z niej ok. 1 cm na długości – w ten sposób kość strzałkowa zejdzie niżej w miejsce, w którym powinna być.

Oznacza to jednak… utratę 1 cm z kości, którą w ubiegłym roku takim nakładem cierpienia i wyrzeczeń wydłużaliśmy…

Nie muszę chyba dodawać, jakie uczucia towarzyszyły mi po usłyszeniu tej diagnozy i planu leczenia. Natalka wie, że pod koniec roku czeka ją operacja i gips, gdyż i tak miała zaplanowane wyjęcie pręta śródszpikowego z kości piszczelowej. Wie, że będzie spędzała w gipsie długie tygodnie. Natomiast nie wie, że po usunięciu gipsu, znów będzie musiała polubić buty z podbiciem…

Operacja będzie przeprowadzona na przełomie roku, dokładnej daty jeszcze nie znamy.

Te wiadomości spadły na nas wczoraj, zaledwie na cztery dni przed 7 urodzinami Natalki. Trudno zdobyć się na optymistyczne zakończenie.

Robimy po prostu to, co musimy, bo los kiedyś zdecydował za nas.